piątek, 28 czerwca 2013

Podróż do Nowego Jorku

Heh, dotarłam.. Nie wiem jakim cudem przybrałam pozycję stojącą po dwóch nocach spędzonych w pozycji siedzącej, ale udało się. A wszystko dzięki Milence, u której jestem w gościach w Nowym Jorku. Serdecznie pozdrawiam Ciebie Milenko i Twojego fantastycznego męża :)))

O tym jaki jest Nowy Jork i co tu robię, a głównie JEM, napiszę niebawem więcej, a z tego co już zdążyłam zauważyć to BĘDZIE O CZYM. Póki co, spieszę donieść o jednej rzeczy, która mnie zszokowała już na samym początku podróży.

Leciałam liniami KLM Airlines i potem Delta Airlines przez Amsterdam do Nowego Jorku. Niestety nie wypowiem się o tych pierwszych, bo przespałam całą podróż, ale o drugich już tak. Oczywiście mam na myśli jedzenie, co innego mogłoby mnie zainteresować? :)

Dzięki towarzyszowi lotu, oczywiście poznanemu w samolocie (a jakże..), przystojnemu i uśmiechniętemu Gilbertowi :D, podróż upłynęła mi bardzo przyjemnie. Od razu wyznałam, że nienawidzę latać, ale obiecałam nie panikować, nawet w obliczu faktu, iż usadzono mnie na drzwiach bezpieczeństwa (cóż, wyobraźnia pracuje...). Jednak zostałam zagadana skutecznie podczas lądowania - tak, że nawet go nie zauważyłam, co okazało się zmyślnym zabiegiem nowego kolegi :) Od niego mam także zdjęcie części jedzenia w samolocie, które oboje uznaliśmy za zaskakująco dobre (oczywiście w skali jedzenia samolotowego). Zatem lubicie go już tak samo jak ja :)

I w tym miejscu piszę, bo obiecałam!

Gilbert,
thank you very much for the great company during a tripyour talking during landing ;) and for the picture of our menu!
See you sometime and somewhere :)

Podczas lotu był nieustanny dostęp do wszystkich napojów - ciepłych, zimnych, wyskokowych. Super sprawa. Ponadto dwa ciepłe posiłki plus deser. Obiad, który dostałam w godzinę od startu składał się z kurczaka w sosie z gorgonzolą, blanszowanego szpinaku (tak sądzę, ale głowy nie dam uciąć) i puree ziemniaczanego. Do tego sałata zielona z pomidorem i kawałkami sera feta (na pewno lepsze to było niż ser fetopodobny jaki jest sprzedawany jako feta w większości polskich sklepów). Do tego oliwa z kremem balsamicznym plus dodatki: bułka, masło, ser cheddar, krakers i ciastko czekoladowe. Te rzeczy zostawiłam na później i zjadłam po przebudzeniu się.. dlatego, że nie spodziewałam się, że zaraz dostanę następny ciepły posiłek! Było to ciasto typu pizza z nadzieniem z mozzarelli i grillowanych warzyw - pomidory, cebula i bakłażan. A na deser lody. Dobre lody :) Tu macie na zdjęciu - wygląda gorzej niż smakuje :)


Tak rozpoczęta podróż może być tylko udana!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz