poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Kuchnia Bez Kitu Rzym 2012, mały przewodnik kulinarny po Rzymie

Taki oto mój artykuł możecie znaleźć na stronie Street Food Polska. Jeśli jadasz na trasie, to z pewnością przydadzą Ci się zamieszczane tam recenzje i propozycje. Street Food Polska to uczciwie i z humorem o tym gdzie warto jadać, a czego lepiej unikać w naszym rodzimym fast foodzie i nie tylko. Polecam!


Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. 

A przynajmniej moje drogi prędzej czy później kończą się w Rzymie. Tak było i w te wakacje. Rzym to takie magiczne miasto, ukochane i znienawidzone jednocześnie. Osobiście nie rozumiem jak można go nie lubić, ale za tymi, którzy nie darzą Wiecznego Miasta miłością bezwarunkową jak ja, stoją poważne argumenty: że brudno, że dużo ludu bliżej nieokreślonego pochodzenia, że brak pracy etc.. Rzeczywiście, kiedy wyjedzie się poza wycyckane centrum, miasto nie przytłacza już majestatem Vittoriano, a życie mieszkańców niezbyt przypomina dolce vita.
Ale! Jam niezrażona, kocham słońce, to moje źródło energii. Ono sprawia, że brud nie kole tak bardzo w oczy, wszechobecny mix kulturowy ciekawi, a znalezienie pracy w warunkach właściwych dzisiejszej Italii stałoby się dla mnie wyzwaniem. A poważniej to.. Włosi narzekają, a przynajmniej ci niestereotypowi Włosi, i na zdrowy rozsądek ciężko im się dziwić. Ponieważ jednak jestem na wakacjach to trudno u mnie o zdrowy rozsądek. Włosi nie zrozumieją, że w tym miejscu, gdzie pomidory są bardziej pomidorowe (umiecie sobie to wyobrazić?), kawa – niczym kobieta – zniewalająca, gorąca i nie pozwalająca zasnąć (z resztą kto by chciał zasypiać w Rzymie? Ja się pytam – PO CO?!), zostawiłam spory kawał serducha dawno temu, a moje kubki smakowe i żołądek cały rok tęsknią za tą krainą wybornym winem płynącą. Aromaty buchające z każdej knajpy, mieszając się w powietrzu drażnią nozdrza i wabią nawet największego niejadka. 


Błąkając się po rzymskich uliczkach już za pierwszym razem zrobiłam listę tzw. MUST EAT, którą sukcesywnie poszerzam.  Oto jej początek:

  Pizza w kawałkach (Pizza a taglio)

Pizzę zje się dosłownie na każdym rogu, ceny wahają się w granicach
1-2,50 euro/100g. Smaki? Klasyki: Caprese (pomidory, mozzarella, bazylia),
z szynką i salami, z mięsem, z sałatą..  Godne uwagi: z ziemniakami,
z bakłażanem, z cukinią, ze szpinakiem, z owocami morza – wszystko czego dusza zapragnie.

Moje MUST EAT: 

-  Róg Largo Argentina i Via Florida – pizza z cukinią rządzi! (nazwa lokalu
to po prostu Pizza a Taglio) od 1 euro za 100g 

-  Pizza Boom, Viale Trastevere 271a-273 (nie tylko pizza, ale jej mają ogromny wybór) od 1,50 za 100g 
-  Pizza z niepozornego, ale zawsze pełnego ludzi lokaliku znajdującego się na schodach łączących Piazza Foro Traiano z Via Nazionale, od 1,50 za 100g

 
1    Pasta

Makaron to oczywiście podstawa włoskiej kuchni. Spośród dziesiątek sposobów przyrządzania makaronu można wybrać na przykład makarony (rurki, wstążki, pióra, kokardki i miliardy innych!) w stylu: 
·         Sugo – podstawowy pomidorowy sos z dodatkiem bazylii 
·         Aglio, olio e peperoncino – czosnek, oliwa, papryczka 
·         Carbonara – jajka, parmezan, boczek

Moje MUST EAT: 

Pennette alla vodka w Ristorane Dodo, Via dei Serpenti 87,  9.00 euro
makaron z wódką

Wybieram tę oryginalną pozycję, bo makaron przygotowany w sposób klasyczny i naprawdę smaczny podawany jest chyba wszędzie. Restauracja Dodo specjalizuje się w rybach i owocach morza, ale w karcie posiada także świetną włoską pizzę, makarony oraz inne dania, w tym prawdziwie rzymskie jak krowi ogon w sosie pomidorowym czy zapiekany ser Scamorza z prosciutto crudo (wędzoną szynką). Warte wspomnienia jest także ichniejsze Tiramisu - rozkosz w gębie za 4 euro.
Jednodaniowy obiad ja zjadłam połowę porcji, więc są one spore) dla dwojga + deser + butelka Chianti (19 euro), to koszt ok 30-40euro. W lokalu zawsze podane są aktualne promocje, wymienione świeże propozycje, kuchnia zawsze „domowa”, sympatyczna obsługa.. To wszystko sprawia, że lubię wracać do tej malutkiej, rodzinnej restauracji.  

1     Lody i słodycze

Wcale nie jestem wielbicielką lodów, ale włoskim należy oddawać cześć. Włoskie lody u mnie to nie tylko deser.  Dobre na śniadanie, obiad, kolację, a czasem na wszystkie posiłki… Nie wyobrażam sobie także podróży do Włoch bez deserów: wspomnianego już Tiramisu, czy sycylijskich Canolli albo Cassaty.

Moje MUST EAT: 

-  LODY Il Gelatone, Via dei Serpenti 28, od 1,50 euro 
-  LODY Old Bridge, piazza Risorgimento, Via Bastioni di Michelangelo 5,
od 1,50 euro
 
-  LODY Giolitti, Via degli Uffici del Vicario 40, od 2 euro (moje ulubione) 
-  CUKIERNIA I dolci di nonna Vincenza, Via Arco del Monte, 98a/98b. 
Tu polecam po prostu wybitne słodycze z migdałów i pistacji, w tym lodowa granita,kremy czy ciastka canolli (granita 2,50 euro, canolli – małe 1 euro, duże 2,50 euro, kremy od 4,50 euro).

Niebawem skrobnę więcej, będzie o kawie, o włoskich śniadaniach, o różnicy między pizzą a pizzą. Tymczasem namawiam na podróż kulinarną po Rzymie, a jeśli ktoś nie może się tam aktualnie wybrać zapraszam na Kuchnię Bez Kitu, gdzie być może znajdziecie różne, nie tylko włoskie inspiracje do swojej kuchni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz