Recenzja sałatki paryskiej z RestoBaru Mięta w Krakowie, przy ul. Krupniczej 19a pojawiła się dziś w Street Food Polska. Tym samym rozpoczynam cykl minirecenzji kulinarnych, będę się tułać po krakowskich lokalach gastronomicznych i najzupełniej subiektywnie, ale i szczerze sprawdzę co warto zjeść w królewskim mieście, a czego dla własnego dobra lepiej unikać. Czekam na Wasze propozycje miejsc i potraw oraz serdecznie zapraszam do czytania działu i dzielenia się własną opinią.
Jestem fanką idei street food, ale niekoniecznie samego fast foodu. Nie oznacza to jednak, że nie chwycę czasem w locie poczciwej
zapiekanki, nie skubnę dobrej-na-wszystko frytki, a i na porządnego
hamburgera miewam ochotę. Z pewnością trzeba będzie poświęcić specjalną
uwagę kultowym kiełbaskom z Nyski i spod NCKu, czy też zapiekankom z okrąglaka
(tu chyba urządzę nawet jakieś zawody, tyle jest możliwości…), bo nie
wyobrażam sobie Street Food Polska bez artykułów na ten temat.
Jednakowoż kiedy już
wyjdę z mojej Kuchni Bez Kitu, to raczej jestem bywalczynią lokali typu
RestoBar niż budek z fosforyzującymi kanapkami
Ceny w nich nadal są w moim zasięgu, byle doraźnie. Menu właściwe
RestoBarom obok klasycznego to także sezonowe, co jest raczej cechą
charakterystyczną już restauracji. Ale jeśli nie ma się ochoty na jakieś niecodzienne danie, można po prostu wypić niezobowiązujące piwo jak jeszcze
w barze. I za to je lubię. RestoBarów coraz więcej w Krakowie, co
osobiście mnie cieszy. W sezonie otwierają się ichniejsze ogrody, które
wolę bardziej od wychuchanych wnętrz, ale jest to wyłącznie osobista
preferencja, gdyż lokale te są naprawdę niczego sobie.
Długo zastanawiałam się
od czego by zacząć cykl recenzji poświęconych krakowskiemu, a w
przyszłości może nie tylko, jedzeniu. Moje i tylko moje, subiektywne
oceny miejsc i serwowanego w nich jedzenia, rozpocznę od ulubionego w
Krakowie RestoBaru Mięta, a ściślej od pozycji w ich letnim menu – Sałatki Paryskiej (na zdjęciu mała porcja):
Sałatka Paryska składa się ze świeżych, młodych liści szpinaku, wyrazistego sera roquefort,
smażonego boczku i orzechów. Do sałatki oddzielnie podawany jest syrop
klonowy (bądź coś bardzo doń podobnego) z orzechami. Zestaw ten brzmi
szumniej niż smakuje, ale nie jest to zarzut, wręcz przeciwnie! Piszę o
tym dla wszystkich tych, którym połączenie słonego, „orzeźwiającego”
smakiem sera i korzennego syropu klonowego może wydać się
nieodpowiednie, może np. zbyt wyszukane. Otóż.. Chrupiący boczek,
którego jest zawsze wystarczającą ilość – nie za mało i nie za dużo,
świeży szpinak i orzechy włoskie, polane odrobiną klejącego nektaru to
połączenie, które zapada w pamięć chyba każdemu, kto paryskiej spróbuje.. Z kumplem wręcz czekamy, aż wejdzie ona w sezonie do sprzedaży, a nasze wypady do Mięty na paryską stały
się już prawie rytuałem. Sałatka podawana jest z koszykiem pieczywa
(4-5 kromek) i kokilką masła czosnkowego, co tylko uwieńcza to małe
dziełko.
Przejdźmy do cen: mnie
wystarcza mała porcja – nigdy nie udało mi się zjeść w całości tej
dużej. Mała kosztuje 18zł, duża 24zł i jest ona na duży, nie tylko
babski, głód. Z uwagi na lokalizację (centrum Krakowa), ceny jakie
zaproponowała Mięta należą do kategorii znośnych, zwłaszcza
patrząc na nie przez pryzmat dobrej kuchni, czyściutkich i
wypieszczonych wnętrz oraz jakości obsługi.
W swojej ofercie Mięta
ma także przystawki, w tym tapas, szlachetne mięsa, makarony, niezłą
pizzę, domowe pierogi (z siekaną wołowiną i szynką parmeńską albo z
gruszką i serem pleśniowym… albo z kiełbasą Chorizo… oj, ślinka
cieknie…), wrapy i quesadilas, ryby i owoce morza oraz desery.
Zestawienia czasem zaskakujące, ale zawsze przyjemnie łechtające
wyobraźnię i żołądki.
Polecam!
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz